wtorek, 31 stycznia 2012

MISIE - JULISIE czyli przytulamy Was dzisiaj...na misia :D

Nasze wczorajsze pichcenie zaczęło się od prezentu od cioci Ewy. Mamusia dostała pyszną kawkę i blaszkę do wypieku misiaczków: Do tego jeszcze piękna książka na przepisy od cioci Ani....oooo jak ja lubię takie urzędowanie w kuchni :D
Pozostało już tylko znalezienie przepisu na misie - i tu jak zwykle niezawodny blog - Moje Wypieki - mmmm (link znajdziecie po lewej stronie wśród polecanych blogów)

Kiedy Julek spał mama naszykowała składniki - przepis jest na prawdę bardzo prosty:

  • 240 g miodu
  • 120 g masła
  • 2 jajka
  • 300 g mąki pszennej
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3 łyżeczki przyprawy do piernika
nadzienie i dekoracja:
  • 6 łyżek powideł
  • roztopiona czekolada do dekoracji

Potem pozostało już tylko wspólne oglądanie, dotykanie, wąchanie.... Tutaj Julek sprawdzał, czy miodek to aby na pewno miodek...
Popijając sobie herbatkę z cytrynką i (sprawdzonym) miodkiem i zabraliśmy się do pracy.
Julek wsypał sodę, przyprawę piernikową i mąkę - potem gmeranie łyżeczką i czym się tylko dało w misce - ach mamusia niepotrzebnie umyła podłogę.
W czasie Julkowych ekscesów z mąką mama rozpuściła miód i masło w garnuszku - gdy ta mieszanina wystygła przeszliśmy z Julkiem na drugi level mieszania - ach teraz oprócz rozsypywania można było jeszcze pochlapać!!!  Potem nakładanie ciasta i powideł śliwkowych babci Marysi iiiiiiii do piekarnika.




 Cóż nie wiem czy to efekt intensywnego mieszania Julianka czy coś Julek dorzucił gdy nie patrzyłam - Misie dosłownie nam WYSZŁY!!! z formy....
Myślę, że następnym razem zrobię z tej ilości 12 misiów....

Potem ozdobiłam misiule polewą czekoladową (masło + cukier trzcinowy + kakao) i gotowe....
















Życzymy wszystkim smacznego -
i w Dniu Przytulania - ŚCISKAMY Was bardzo mocno - na MISIA :D

sobota, 28 stycznia 2012

A Julianek już od wtorku poszukuje kota w worku...

Lepiej sprawdzić, co jest w worku
tak przysłowie stare uczy;
warto wiedzieć: kot czy nie kot
na dnie worka mruczy.
By ktoś cię nie wywiódł w pole
potrenować nie zawadzi.
Zagraj z Granną w "Kota w worku"
Smok Obibok radzi!

Mam dla Was dzisiaj pomoce do wykorzystania z bardzo popularną grą GRANNY - Kot w worku.
Gra zrobiona świetnie, bardzo trwałe kartonowe kształty - idealne dla małych łapek, które ciągle wypróbowują wytrzymałość napotkanych przedmiotów.













Wiek graczy:
3-8 lat  od 1 do 6 graczy

Zawartość pudełka:
9 dwustronnych planszy
27 obrazków
30 pionków - po 5 w 6 kolorach)
woreczek i instrukcja
Producent: Granna
Gdzie kupić: w każdym sklepie z zabawkami i grami np. tu: merlin
Cena: około 35 zł ale można trafić dużo taniej.

Przebieg gry:

Obrazki wkładamy do woreczka, plansze układamy obok siebie tworząc duży kwadrat (kolorowymi obrazkami do góry). Każdy gracz dostaje 5 pionków w jednym kolorze. Gracz z zakrytymi szalikiem oczami losuje obrazek i tylko za pomocą dotyku próbuje zgadnąć co to jest. Jeśli zgadnie kładzie swój pionek na planszy na tym samym obrazku a wylosowany kartonik wrzuca z powrotem do worka. Zwycięża ten, kto pierwszy umieści swoje pionki na planszy.
inna wersja - każdy z graczy układa przed sobą taką samą liczbę planszy. Gracze losują jeden obrazek, jeśli znajduje się na planszy układają go na niej, jeśli nie wrzucają z powrotem do woreczka. Wygrywa ten, kto pierwszy zapełni swoje plansze.

Przeczytałam gdzieś opinię mamy, która stwierdziła, że gra jest nudna i dziecko nie bawiło się nią długo... Hmmmm no jakże ja nie mogę się z tym zgodzić!!!!
Gra ma wiele wariantów, co gwarantuje jej dłuższą przydatność w zabawach z maluchami i trochę starszymi graczami.

Do tego moja wyobraźnia wciąż pracuje nad wymyślaniem do oryginalnych gier ich własnych wariantów :) I "Kot w worku" doczekał się na swoją kolej!!!
Zrobiłam dla Julka karty trójstopniowe w języku polskim i angielskim a także matę "I spy" - Ponieważ każdy może sobie tą grę zakupić, może i Wam się to wszystko przyda. Mam nadzieję, że kiedy już mnie zamkną w kiciu za udostępnianie tego na blogu - będziecie mnie chociaż moi kochani ODWIEDZAĆ :P
kot w worku - lekcja trójstopniowa

lekcja trójstopniowa w wersji angielskiej do ściągnięcia TUTAJ

Moim zdaniem szablon, z którego wyjmuje się kartonowe kształty nie powinien wylądować w koszu. Dla takiego malucha, jak Julek dobrym ćwiczeniem jest wkładanie obrazków z powrotem do szablonu. Można pod spód podkleić np. czarny karton. Logopeda w moimprzedszkolu wykorzystuje ten szablon również do odrysowywania przez dzieci kształtów :)

 - Inny pomysł to tworzenie gąsienic wyrazowych. Kolejny wyraz musi rozpoczynać się na ostatnią głoskę poprzedniego wyrazu. Wygrywa gracz, który ułoży najdłuższą gąsienicę.
np. ryba - auto - okulary    kwiatek - księżyc - cukierek - kotek - konewka... :D
(mamy tu doskonałą okazję, by poćwiczyć analizę słuchową wyrazu)

 - Następna zabawa to "Ja widzę - Ty widzisz" czyli polska wersja "I spy with my little eyes..."

Układamy przed dzieckiem wszystkie obrazki i zaczynamy opisywać:
Widzę coś zielonego. To jest podłużne. Ma ostry koniec. Opisujemy coraz dokładniej, aż maluch znajdzie właściwy obrazek. Potem obrazek opisuje dziecko.

 - Duża plansza "I spy" - dziecko musi odszukać dany obrazek na dużej planszy. W wersji łatwiejszej - wydrukujcie obrazki i przyklejcie na dużym kartonie. W wersji trudniejszej obrazki mogą się powtarzać, lub możecie wydrukować jeszcze inne obrazki z internetu - np. bardzo podobne kaczki, kapelusze, klucze... Dziecko musi znaleźć dokładnie taki sam, jak ten wylosowany :)
obrazki do planszy "I spy" znajdziecie TUTAJ
 - Gra TABU - dla dzieci czytających. Dziecko losuje jeden kartonik. Musi opisać obrazek, ale nie wolno mu użyć "zakazanych" trzech słów. Np. do karty z autem dopisujemy - auto, brum brum, kierowca. Oczywiści wyrazów zakazanych nie używamy w żadnej postaci - kierować, kierownica...
Możecie wymyślić inne zakazane słowa zgodnie z wiekiem Waszych urwisków.

karty do gry w TABU do ściągnięcia TUTAJ

 - Maluszkom możemy zaproponować grupowanie obrazków:
ze względu na kolor: to, co jest żółte, czerwone, zielone, niebieskie, fioletowe, różnobarwne
do zabawy: kredka, lalka, auto, gitara, nożyczki,
do jedzenia: winogrono, ryba, grzyb, jajko, cukierek, kaczka, łyżka, widelec
do założenia: okulary, but, kapelusz
rośliny i ich części: kwiat, liść, gruszka, winogrono,
itd....


 - Tworzenie twórczych opowiadań - losujemy z woreczka określoną ilość obrazków. I układamy o nich jakieś spójne (może być śmieszne) opowiadanie. Inna wersja - pierwsza osoba losuje jeden obrazek i układa o nim jakieś zdanie. Następna osoba losuje kolejny obrazek i układa następne zdanie, ale takie żeby łączyło się z poprzednim. np.

Był sobie raz pewien kotek Mruczek. Mruczek bardzo lubił jeździć samochodem. Zawsze zakładał na takie wyprawy kapelusz. Pewnego razu zobaczył na drodze wielką gitarę....

Na początku to my wymyślamy historyjkę, z czasem maluch przyłączy się do nas.
Można jeszcze takie historyjki zapisywać i stworzyć własną książkę z ilustracjami dziecka. Po dłuższym czasie zobaczymy, jak te nasze rodzinne opowiadania ewaluowały :D Myślę, że taka książka będzie świetną pamiątką dla naszego dziecka.

 - Gra świetnie nadaje się też jako pomoc logopedyczna (na pewno nie ma tu wszystkich głosek, ani też materiał nie jest idealnie dobrany - ale zawsze lepszy rydz niż nic! :P

"s" - samochód, serce, listek,
"c" - serce, widelec, księżyc, nożyce
"sz" - kapelusz, łyżka (wymawiamy ż jak sz) gruszka, serduszko, kaczuszka
"rz", "ż - grzybek, nożyczki, księżyc,
"cz" - guziczek, kaczka, nożyczki, klucz, laleczka (lub dziewczynka), łyżeczka, widelczyk
"k" - kot, klucz, serduszko, rybka, księżyc, kwiatek, łyżka, okulary, kredka, nożyczki, guzik, konewka, kapelusz, jajko, gwiazdka, cukierek, kaczka, drabinka grzybek, gruszka (hihi chyba      głoska k wygrała w tej konkurencji)
"g" - gitara, gruszka, grzyb, gwiazda, winogrono
"l" - lalka, widelec, klucz, kapelusz, listek, okulary,
"r" - ryba, okulary, kredka, drabina, cukierek, gruszka, gitara, winogrono

Może macie jeszcze jakieś pomysły??? Chętnie dołożę je do mojego zbioru :D

piątek, 27 stycznia 2012

Thesaurus Julianus - ale o co chodzi?

Rozwój mowy przebiega  w pierwszym roku życia według powtarzającego się schematu. Można powiedzieć, że jest jakby zaprogramowany. Z czasem różnice między dziećmi stają się coraz większe. Powoduje to wielokrotnie strach i niepokój rodziców i rodziny dla których mowa dziecka jest dowodem na jego prawidłowy rozwój intelektualny.
Różnice indywidualne między dziećmi są naturalne, należy jednak czujnie obserwować czy inne sfery rozwoju nie są zaburzone (motoryka duża i mała, rozwój emocjonalny, zainteresowanie światem zewnętrznym)
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że to nie słowa wypowiadane przez malucha powinny nas satysfakcjonować. To na co trzeba zwrócić bezwzględnie uwagę to ROZUMIENIE mowy otoczenia. Sprawdzamy, czy dziecko reaguje na swoje imię, czy rozpoznaje najbliższe osoby, czy zwraca ku nim główkę.
Następnie można zaobserwować czy bąbel wykonuje na proste polecenia
- pokaż, gdzie jest....
- daj klocek
- weź misia
potem przyjdzie czas na trudniejsze, złożone:
- połóż piłeczkę na stole
- przynieś mi twoje buciki
- włóż autko do pudełka

Juleczek do 6 miesiąca
Oj śmieszne to nasze Julciątko było w tym czasie. Przeważającym odgłosem Julka było wszędobylskie stękanie - i to nie tylko podczas produkcji wypełniacza pampersowego :P Julek jęczał i stękał dzień i noc!!! I co z tego, że pięknie spał? Obok chrapał Tomek, trochę ciszej Tofiś a z łóżeczka dobiegały takie dźwięki, że poduszka na głowie oraz korki w uszach nie pomogły biednej mamusi... ooo tak to wtedy u nas w domu częściej padało: RAAANY JULEK!!!
Od 6 do 8-9 miesiąca przestał wydawać zupełnie dźwięki. Płakał oczywiście i czasem sobie krzyknął (stękania mniej, ale tylko w dzień) nie pojawiły się jednak żadne głoski ani sylaby. Julek nie bawił się dźwiękami, zabawki wydające dźwięki mogły dla niego nie istnieć. buteleczki wypełnione różnymi rzeczami - też nic. A badania słuchu...w porządku...Około 10 miesiąca (miesiąc po intensywniejszych ćwiczeniach rehabilitacyjnych) zaczął znów wydawać dźwięki, ale były to pojedyncze samogłoski. Najbardziej dobijało nas to, że również niewiele rozumiał...Nie szukał wzrokiem bliskich osób, patrzył tak trochę jakby "przez" osobę... Jak sobie to przypomnę to aż mam ciarki na całym ciele...
Stymulacja wielozmysłowa, ciągła praca, niezliczone badania dały w końcu efekt! Nasz misiulek zaczął reagować, gdy go pytaliśmy o znane przedmioty - zaczął pokazywać je paluszkiem. Wiecie od czego się zaczęło?
od żyrandola!!! Julcio bezbłędnie wszędzie odnajdywał wszelkie żyrandole i lampy...hmmmm....elektryk???

I tak oto dziś, na kilka dni przed drugimi urodzinkami możemy wypisać te parę słów, którymi włada nasz król Julian!
Pierwszym słowem Julaska był oczywiście - TATA

mama
baba
dziadzia
ciocia
hau - (pies)
daj - a najczęściej "daj mi tu"
ćeść - (cześć)
Kaka - (kasia) ale kilka razy udało się mu powiedzieć Kasia :)
Disia - ciocia Dysia
Ania
Ała - (Ala)
Ola
bzzziiii - wszystko, co fruwa a przede wszystkim najukochańsze pszczółki, ale też wszystko, co hałasuje (patrz odkurzacz, suszarka)
czuczu - (ciuchcia)
du - duża
pam - (pan)
dom
dym
am am
oko
koń
but - na początku tak śmiesznie przeciągał i dodawał "a" - butaaa butaaa (tak ciut po japońsku)
mmm (krowa)
kum (żaba)
bebe - wszystko, czego "nie wolno" ale jednak trzeba dotknąć!
siiiiii - wszystko, co gorące, ale dla pewności lepiej sprawdzić!
no już bym zapomniała oczywiście - NIE - w każdej postaci i z każdą możliwą intonacją. Wyraz "tak" w słowniku Juliankowym nie występuje!!!
Ach musiałam zrobić ten Julasowy słownik, pewnie niedługo zaczną pojawiać się najśmieszniejsze wypowiedzi - NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :DDD
Na pewno o czymś zapomniałam - raaany TATO i raaany CIOCIE i WUJKOWIE pamiętacie coś jeszcze???

Ostatnio pojawiło się nowe słowo - PUTA - kto wie co to jest - hihi? kto zgadnie, zapraszam na kawkę :PPP (Tatuś wyłączony z konkursu!! - tatuś doskonale wie co to puta)

***Tatuś kazał dodać, że SYN raz powiedział - HONDA (ja zwariuję!)

17 lutego -

Julek wyciąga różne rzeczy z szuflady:
Julek: cio to?
mama: to jest KORKOCIĄG!
Julek: Czu czu???
no cóż końcówka faktycznie się zgadza....hehe
Bani - to Barney ukochany dinozaur :D

fu - świeczka

W lutym zaczęły pojawiać się pierwsze wypowiedzi dwu wyrazowe
zaczęło się od "bebe to" czyli bebe Tofi
"hau nie" czyli ogólna alergia na Tofisia, który swoją drogą w ogóle nie wchodzi Julkowi w drogę (no, może parę razy skubnął mu ciasteczko :P)
"papa mama"
"ciocia nie" - hmmm nie wiemy jeszcze, co "nie"
"kto to" albo "kto tam" kiedy ktoś wchodzi po schodach...
tu
tam

marzec
28 marca -
Julas ogląda ze mną książeczkę - w pewnym momencie mówi zniecierpliwiony "dali" czyli dalej
Byliśmy dzisiaj w parku i Julek ma nowe słówko "guka" czyli górka!!!
od niedawna też miś używa innych form gramatycznych - kiedy widzi jakąś moją rzecz mówi "mamy"
a jak coś robi z tatą to pojawia się "tatom"

kwiecień
"buka" - bułka
"siam" no nie trzeba tłumaczyć, to słowo w końcu kiedyś musiało się pojawić :P
"siam" oznacza też - taki sam- gdy chodzi np. o grę, w której trzeba znaleźć dwa takie same misie
zamiast du pojawia się duja - czyli duża
ma lub maji - czyli mały
Pytam Julka po kąpieli:
Jaki jest teraz Julek?
- Ćity (czysty)
Julek przed lustrem, standardowo daje sobie buzi i spogląda dumnie, mama pyta: Julku, jaki ty jesteś?
- Śićny (śliczny) ahhh i skromny po tacie :P
"źo" - zoo

 maj
"babam" - banan
"muka" - mucha
"ciotka" - szczotka
"ciebuka" "buka"- cebulka
pojawiło się też "ty"
"sieci" - świeci

czerwiec, lipiec, sierpień:
etap zdań coraz bardziej się rozkręca, są to najczęściej 2 wyrazy:
mama idzie
tata jedzie
hau hau je
"ato jedzie" auto jedzie
czasem coś się Julkowi do tego przyplącze
np. mama idzie tu
pojawiło się też "mama boje" jeśli czegoś się przestraszy
z śmieszniejszych nowych wyrazów mamy:
"dupka" - zupka
"pciuło" - zepsuło
coraz ciężej zapisywać nowe wyrazy, bo pojawia się ich całkiem sporo

czasowniki:
jedzie
idzie
śpi
je
pije
jest
leci
leży
myje

wrzesień (2 lata 7 m-cy)

Julek narozrabiał wczoraj - no tak w skrócie wcierał z artystycznym zacięciem kredę w mokrą plamę na dywanie....
Produkujemy się z Raaany tatą, tłumaczymy, że tak nie można generalnie próbując zachować spokój...
Raaany tata wraca ze ścierką z łazienki i słyszę, jak pyta Julka siedzącego na schodach:
- A ty, co tutaj robisz????
Julo:
- KAJE MAM! (karę mam)

Raaany Julek!

październik

Ciocia Dysia i wujek Osa wchodzą po schodach. Ciocia pyta:
-Julku dasz cioci buzi????
Julek:
- a mozie abatki??? (a może herbatki???)


całkiem niezłe zdania już powstają:
Julek bierze wieszaki na ubrania i mówi do Raaany Taty:
- dziemy guje jozwiesić pianie! (Idziemy na górę rozwiesić pranie!)

aaa i ulubiony "popędzacz" Julkowy:

- pupka idzie!

do wszystkich, którzy siedzą i ruszyć się nie chcą :P


listopad


Gramy z Julciem w "dopasuj nos" - przeszliśmy już przez krowę, hipopotama w końcu Jul losuje trąbę.
- Julciu co to jest?
- tlomba
- pięknie, a czyja ona jest?
- ..... mamy!


czwartek, 26 stycznia 2012

LETTER FUN

Dzisiaj podzielę się z Wami moimi pomysłami na nauczanie języka angielskiego. Ponieważ jestem przeciwna wszelkim formom podręcznikowania naszych maluchów postanowiłam opracować sobie własny program, który pozwoli mi uczyć dzieciaczki w sposób naturalny oczywiście przez zabawę.

Maluch rozpoczynający naukę angielskiego w wieku np. 3 lat powinien być traktowany jak noworodek, który dopiero wkracza w świat dźwięków innego języka. Nie można takiemu bąblowi zafundować książki do "niby" wypełniania i wpakowywać mu kolejne słówka do ZAPAMIĘTANIA. Taka metoda może i pozwoli nam pochwalić się w towarzystwie, że Krzysio wie, jak jest "myszka" po angielsku - ale niestety nie budujemy tak ŻADNYCH kompetencji komunikacyjnych!!! Nikt z nas przecież nie wkłada do łóżeczka swojemu miesięcznemu dziecku kart pracy.... dlaczego więc robimy tak w odniesieniu do języka obcego??? To naprawdę nie ma znaczenia, że maluch opanował podstawy porozumiewania się po polsku - nie osiągnie tego samego w innym języku po kilku miesiącach pracy (zwłaszcza po kilka minut w tygodniu!!!)

A książki, które są na rynku..jak dla mnie - masakra. Słownictwo i konstrukcje z KOSMOSU... ćwiczenia na jedno kopyto, jakieś pseudo pisanie po śladzie, piosenki z takim samym podkładem i wokalem, że aż uszy puchną.... aleeeeee koniec narzekania.

Zaczęłam pracować metodą piosenkowo-zabawową, z rymowaniem, angażującą wszystkie sfery aktywności maluchów - ruch całego ciała, gesty, zmysły, rymy....  Nie korzystam z jednej płyty, na której są sztuczne utwory-potwory jakiegoś tam wydawnictwa. Wykorzystuję piosenki i rymowanki, z którymi dzieci anglojęzyczne wkraczają w świat rozumienia a potem posługiwania się słowem.

Jedna zasada nigdy nie może być złamana - to musi być dla dziecka ZABAWA, wpleciona w różnych momentach dnia a nie regularna nauka przez godzinę w tygodniu. Codzienne króciutkie sesje, wspólne słuchanie piosenek i rymowanek zapewnią waszemu brzdącowi kontakt z językiem i pozytywne nastawienie do nauki w przyszłości.

Zapraszam do zabawy LETTER FUN i życzę Wam samych sukcesów!!!!

Materiały, które będę dodawać wykorzystuję zarówno z czterolatkami, jak i dziećmi szkolnymi - i jedni i drudzy radzą sobie świetnie i robią bardzo szybkie postępy (wystarczy troszkę pożonglować poziomem trudności)

Aby trochę usystematyzować posty skupię się na opiekunach literek - czyli pomocy dołączonej kiedyś do The Teacher's magazine Letter Fun. Dzieciaki bardzo lubią te zwierzaki i z niecierpliwością czekają, kto nowy pojawi się za tydzień. Nawet nie wiecie, jak wcześniej ciężko przychodziła im nauka przymiotników...a teraz - miodzio!!!

Tłumaczę maluchom, że każdy opiekun uwielbia wszystkie wyrazy zaczynające się na "jego" literkę.

ETAP I
-
Poznajemy 5 (czasami 6) wyrazów dzięki flashcards  z podpisami. Mamy tu elementy czytania globalnego z maluchami. Dla sprawdzenia starszaków dodałam Wam flashcards bez podpisów - dobry sposób na czytające spryciule. To nie jest jedyne słownictwo - dzieci poznają też słownictwo, które dobrze mi się wpasowuje w temat.

ETAP II -
Wprowadzam różne gry i zabawy (będę je opisywać w każdym poście, żeby nie było za dużo na raz)
Staram się dobrać tematycznie piosenki, wierszyki i pokazywanki, które mają coś wspólnego z opiekunem literki lub innymi wyrazami z danej lekcji. Czasem taka piosenka, wierszyk lub zagadka wyprzedzają poznanie przez dzieci opiekuna - dzięki temu każda lekcja jest inna.

ETAP III -
Potem następuje utrwalenie danego wyrazu, czyli praca z masą plastyczną (może być plastelina, ciastolina) na matach playdoh.
Zadaniem najmłodszych dzieci jest ulepienie tego, co widzą na obrazku. Następnie maluch szuka wyrazu, który wygląda tak samo, jak ten pod obrazkiem. Upewniam się, że potrafi nazwać swój obrazek.
Starszaki też wykonują model z plasteliny, ale wyraz muszą ułożyć z rozsypanki literowej - czyli wyrazy tniemy na literki. Bardzo lubią też lepienie liter z plasteliny w tych dużych kratkach. Karty są zalaminowane, dzięki czemu można je wykorzystać wielokrotnie.
Kolejnym ćwiczeniem jest FIRST LETTER - dziecko losuje obrazek z pierwszą literą i szuka końcówki wyrazu.

Dla maluszków zrobiłam jeszcze karty pracy z wyrazami trzyliterowymi - wykonują je plasteliną i markerem do tablic suchościeralnych (karty są zalaminowane) Na zdjęciu wyraz ułożyłam z rozsypanki, bo ciastolinę porwał Raaany Julkowy szkodnik:P
ETAP IV -
Duże plansze z literą - dzieci nazywają po kolei wszystkie obrazki i muszą zaznaczyć mazakiem (do tablic suchościeralnych) lub plasteliną, który wyraz nie rozpoczyna się daną głoską.
Z młodszymi dziećmi nazywamy obrazki i wykonujemy zadanie wspólnie.

ETAP V -
Zawsze jest też karta pracy, którą produkuję, by dzieci mogły powtórzyć słówka w domu. Karty są w wersji dla dzieci szkolnych i przedszkolnych.
I jak? Macie ochotę na zabawę z angielskim???
Jeśli spodoba się wam ta propozycja już niedługo dodam część pierwszą o Angry Ant.

sobota, 21 stycznia 2012

Bóg nie mógł być wszędzie więc stworzył babcie i dziadków.

        21 i 22 stycznia obchodzimy Dzień Babci i Dziadka...   

Niech Dziadziuś z Babcią tak długo żyją,
póki komar z muchą morza nie wypiją!!!

Nie mogłam wcześniej nic pokazać, bo babcia uważnie śledzi naszego bloga i nie miałaby niespodzianki :D
Jeśli jeszcze nic nie udało się wam wykombinować - jeszcze zdążycie!!! A może będą to pomyły do wykorzystania w przyszłym  roku.

Nasze babcie i dziadkowie dostaną w tym roku ramkę z ANIOŁKIEM.


Dokładny opis wykonania naszego aniołeczka znajdziecie tutaj -Julcio dzielnie odciskał rączki i stópkę. Obawiałam się, że będziemy mieli również dekorację ścian i dywanu ale udało się ukończyć pracę bez dodatkowych "ozdób".
Kolejny pomysł na prezent to domki z ciasteczek wypełnione ulubionymi słodkościami babci i dziadka:


Jeśli chcecie zobaczyć jak zrobić domki zajrzyjcie tutaj.

I jeszcze laurka ze stempelkami z ziemniaka.


Ziemniaka trzeba przekroić na pół. w jedną połówkę wbijamy foremkę. Ostrym nożem obcinamy niepotrzebną część ziemniaka. Stempel moczymy w farbie i dajemy bąblowi do ozdobienia laurki - taka technika nadaje się nawet dla maluszków, które nie potrafią jeszcze zrobić nic samodzielnie.


W środku wkleiliśmy wiersze Doroty Gellner:

Dla Dziadka

Dziadku, Dziadku, czy to ty?
Coś na twojej głowie lśni.
To korona! Słowo daję!
Przecież znam korony z bajek!
Czy to fotel?
Ale skąd!
To nie fotel tylko tron!
I w ogóle i w szczególe
jesteś Dziadku dzisiaj królem!
Pytasz co to za zagadka?
To po prostu Święto Dziadka!

Dla Babci

Siadaj Babciu, siadaj blisko.
Zaraz ci opowiem wszystko.
Prawie całą noc nie spałem,
bo prezenty wymyślałem.
Na kanapie się kręciłem,
aż dla ciebie wymyśliłem:
z lodu broszkę i korale
i śniegowe cztery szale.
Dziesięć czapek w śnieżną kratkę
i lodową czekoladkę.
Jak nie będzie ci smakować,
to mnie możesz poczęstować!

A to już nasz prezent-kalendarz z zeszłego roku (zamówiony w Rossmanie)  - do każdego zdjęcia dołożyłam sentencję o dzieciach. Zdjęcia pochodzą z sesji zrobionej w domu, na maksa profesjonalnie bo chrzestny Julcia jest fanem fotografii i zgromadził już swoje przenośne studio. Warto zrobić maluszkowi taką sesję, czas mija tak szybko...

























Na koniec bardzo sympatyczna propozycja - "Co babcia i dziadek śpiewali, kiedy byli mali" Książka a do niej dołączone dwie płyty CD - wydawnictwo IMPULS.
Każda babcia i dziadek ucieszą się z takiego prezentu - piosenki z dziecięcych lat gwarantują podróż w przeszłość i dają dziadkom możliwość zabawy przy muzyce podczas chwil spędzonych razem.




Babcia Ala dostała tą super książkę od koleżanek i kolegów z pracy, kiedy została babcią :D



Drogie babcie i dziadkowie z całego świata - Życzymy Wam samych radosnych chwil, dużo zdrowia a przede wszystkim najpiękniejszych chwil spędzonych razem z WNUKAMI!!!

Aniołek

Ach ten mój aniołek...

Nasze maluszki bardzo szybko rosą. Chyba nie muszę tego przypominać żadnej mamie i żadnemu tacie. Warto zachować na pamiątkę odciski małych rąk i stópek i stworzyć aniołeczkowy obrazek.

Do wykonania aniołka potrzebujemy:

arkusz kolorowego papieru
farbę w dwóch kolorach (najlepiej taką do malowania palcami)
wydrukowane zdjęcie dziecka (potrzebujemy tylko twarzyczkę)
flamaster do dorysowania brakujących części.
ramkę (nasza jest z IKEI)

Najpierw wyciskamy farby na plastikowe talerzyki.
W dolnej części kartki odciskamy stópkę (wszystko jedno którą - to będzie sukienka aniołka)
Kiedy farba wyschnie, odciskamy rączki (to będą skrzydełka aniołka) - ja odcisnęłam tak, by kciuki były skierowane ku górze.
Nasza pierwsza wersja to były żółte skrzydełka, ale zmieniliśmy na białe.
Na koniec doklejamy zdjęcie główki naszego malucha. odciskamy też dwa paluszki - stópki aniołka, i dwa paluszki jako dłonie. (rączki malujemy sami dwoma pociągnięciami palca wskazującego :P)
Możemy dorysować sznurowadła do bucików i inne elementy stroju a także zrobić aureolkę (u nas Julcio ma na zdjęciu taką minkę, że odpuściłam sobie aureolkę)
Obrazki wkładamy do ramek i prezent gotowy!!!Myślę, że odcisk dłoni i stópki to piękna pamiątka, a do tego jeszcze zdjęcie słodkiego pyszczka :)

Inne pomysły na prezent znajdziesz TUTAJ

Domek z ciastek

Domki z ciasteczek to prosty pomysł na różne okazje.
Dlatego postanowiłam napisać więcej o tym malutkim cudeńku architektonicznym :P

Na jeden domek potrzebujemy
4 ciasteczka - petitki - na konstrukcję domu i 2 ciasteczka na dach.Z jednego ptasiego mleczka robimy komin (my niestety nie mieliśmy)
Czekoladowym pisakiem możemy namalować ozdoby na naszym domku.
Do sklejenia używamy gęstego lukru (woda+cukier puder)
Do środka wkładamy mieszankę słodkości, które babcia i dziadek lubią najbardziej.

Na początku przygotowujemy lukier - musi on być baaaardzo gęsty (na łyżkę wody dodajemy 2 a nawet 3 cukru pudru) - inaczej wszystko się rozpadnie. Nakładajcie dużo tego kleju, kiedy zaschnie niepotrzebne zacieki zdrapiecie wykałaczką.

Z trzech herbatników robimy dach i zostawiamy do wyschnięcia.

Potem sklejamy kolejne trzy herbatniki, czekamy parę minut by lukier stężał i łączymy z dachem. można położyć domek i dołożyć jeszcze lukru, żeby konstrukcja była mocniejsza.

Kiedy lukier już zastygnie możemy zacząć ozdabiać nasz domek. Przydadzą się precelki, perełki, śnieżynki i różne posypki.


Ja smarowałam domki lukrem i prosiłam Julka o przyklejanie posypek - bardzo podobała mu się ta zabawa. Niestety nie mieliśmy ptasiego mleczka, żeby zrobić komin...



Do środka domków możemy włożyć jakieś małe słodkości - cukierki lub żelki. Domki pakujemy w celofan i związujemy rafią - Myślę, że prezentują się nieźle. Co najważniejsze najpierw cieszą oko a potem głodny brzuszek!!!

Życzymy miłej zabawy wszystkim przyszłym architektom!!!

Jeśli chcecie zobaczyć inne nasze prezenty na Dzień Babci i Dziadka zapraszamy TUTAJ