piątek, 12 lutego 2021

40 lat minęło... jak jeden dzień!

 No dobra, nie 40 - ale 6 to też dużo!

 18 lutego 2015 roku - wtedy pojawił się ostatni wpis na Raaany Julku...

Trudno mi opisać wszystko, co się przyczyniło do tego, że przestaliśmy się pojawiać.
Julek skończył wtedy 5 lat... Nasza terapia odbywała się i w domu i poza nim... życie pędziło jak szalone, a ja nie miałam siły już o ty wszystkim pisać.
W tym czasie Zosia miała 1,5 roku - zmieniły się jej potrzeby - mama musiałaby się sklonować, by o tym jeszcze pisać...

Zmienił się świat blogowy - było parę akcji, wymazywania logo Raaany Julka  z kart pomocy, produkowanie kart na jedno kopyto :P Wchodziłam na inne blogi i nie wiedziałam, czy jestem u siebie czy u kogoś...

W tym czasie zajęłam się też rozwojem zawodowym, poza moją nauczycielską działką poszłam w kierunku logopedii... Tak bardzo mi się spodobało, że studia neurologopedyczne i to daleko od domu były marzeniem, które się spełniło.

Było mi ciągle mało... wiedzy, doświadczenia, spotkań z ciekawymi ludźmi...
Oligofrenopedagogika, terapia autyzmu - otworzyły mi oczy na nowe podejścia i terapie.

Pozostałam wierna metodzie Montessori...nadal używam jej w edukacji i terapii.

Julek skończy za chwilę 11 lat - 11!!!! To niemożliwe, nierealne...jest w 4 klasie.

Chciałabym napisać, że nie piszemy, bo nasze trudności się skończyły, a życie ocieka lukrem i jawi się w barwach tęczy...

nie napiszę...

Ci z Was, którzy śledzą nas na fanpage'u bloga wiedzą, że nadal ćwiczymy.
Ja coraz częściej dzielę się naszymi pomocami :) Tak jak przez lata - jedne z nich są bezpłatne, inne znalazły się w sklepiku agadu.pl.

Pomyślałam, że to dobry sposób, by zgromadzić jakieś środki na terapię. Zajęcia są kosztowne, a nasze materiały mogą pomóc Wam w terapii własnych dzieci. Może też niektórzy specjaliści wykorzystają je do pracy ze swoimi wyjątkowymi dziećmi.

 Myślę, że ogromna część raaanyczytaczy nie szuka już w sieci naszych wpisów... Wasze dzieci dorosły :) Są jednak takie osoby, które są z nami od początku :)
Gdyby nie to, nie byłoby agadu, nie byłoby tego wpisu, nie byłoby nic więcej :)

https://www.pracownia-adrianna.pl/blog-adrianna/#

Aduś :) wiesz, że wiele Ci zawdzięczam. Bo miałam kilka takich momentów, że chciałam to wszystko rzucić w cholerę :D

Podziwiam Cię za to, że działasz i nie znikasz, jak ja :)  Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i dopingowanie do działania :)


 

Zastanawiam się wciąż czy to dobre miejsce, by pisać o tym jak pracujemy, jak wykorzystujemy moje pomoce? Co nowego sprawdziło się u nas :) gdy już pracuje się z nastolatkiem, a nie maluchem?

                                                                                                                                                   Ania


środa, 18 lutego 2015

touchy-feely - dotkaj - nazywaj - poznawaj świat!

Przedstawiam Wam dzisiaj książeczki, które absolutnie nas pochłonęły!
Uwielbiam czytać i chciałabym przekazać moim maluchom zamiłowanie do książek. W czasach, w których dzieci bombardowane są zewsząd technologią nie jest to łatwe zadanie...
Wiecie, że mam ogromny sentyment zarówno do nauczania języków, jak i metody Montessori... a to, co Wam pokażę realizuje te kierunki doskonale :)

Rozwój zmysłu dotyku w metodzie Montessori stanowi bardzo ważny element kształcenia zmysłów. Dziecko poznaje różne faktury, gramatury, materiały i uczy się je rozpoznawać, nazywać i klasyfikować pod względem wybranej cechy. Dotyk pozwala dziecku na poznanie przedmiotu, powoduje różne doznania bardziej i mniej przyjemne, rozwija wrażliwość na otoczenie.
Maluch poznaje świat całym sobą - dotyka twarzy najbliższych, swojego ciała, ubrań, zabawek, wkłada je do buzi, chcąc poznać jak największą powierzchnią swojego ciała.

Dłonie stanowią jednak główne "narzędzie" tego poznania. Opuszki palców są bardzo wrażliwe a wszystkie ćwiczenia mają na celu jeszcze większe uwrażliwienie tego obszaru. Stymulowanie dłoni silnie wpływa na rozwój mowy dzieci ze względu na sąsiadowanie odpowiedzialnych za te funkcje obszarów w mózgu dziecka. Im więcej doznań będzie płynęło z różnych zmysłów, tym więcej połączeń między komórkami nerwowymi powstanie. Dzieci są dziś wręcz atakowane silnymi bodźcami wzrokowymi, co spycha trochę na drugi plan inne zmysły.

Jeśli chcemy zachować równowagę w rozwoju możemy proponować dziecku takie aktywności, które pobudzą inne zmysły, nie tylko wzrok i słuch.

Książeczki dotykowe należą do moich ulubionych, dzięki różnym fakturom zachęcają dziecko do manipulowania, dotykania, porównywania wrażeń dotykowych. Dla maluszka będą stymulatorem a dla starszego dziecka impulsem do wyrażania się na temat tego, co czuje.
Dziecko nazywając swoje odczucia rozwija swój język - potrafi też wyrazić swoje zdanie na temat tego, co czuje. Opisywanie oglądanej ilustracji jest bogatsze, bo dostarcza też większej ilości wrażeń niż zwyczajna ilustracja.
Książeczka, którą pokochaliśmy jest jedną z wielu z tej serii. Wydawnictwo Usborne posiada w swojej ofercie wprost nieprzebrane bogactwo książek tego typu.
Co jest ich zaletą? Zachwycą zarówno malucha, jak i starszaka. Można wykorzystać je do nauki języka ojczystego, by za chwilę zaproponować naukę języka angielskiego na znanym już materiale. Tematyka książek pozwala na wplatanie ich w codzienne zajęcia - kto z nas nie bawi się z maluchami w nazywanie zwierząt i naśladowanie ich odgłosów?
Zosia sięga po książeczkę codziennie, ma swoje ulubione strony - i tych obrazków chce dotykać bez przerwy :))) Oglądamy ją wspólnie nazywamy zwierzęta, naśladujemy ich odgłosy, sposób poruszania się i oczywiście dotykamy przeróżnych faktur - mamy ostry rzep, puszyste futerko, gładką "skórę", chropowaty grzbiet, połyskującą "wodę".....
Zosia w pewnym momencie zaczęła nawet oglądać książeczkę stopami hihi...

Jak można jeszcze wykorzystać książeczki?
Zrobiłyśmy sobie wystawę zwierząt - figurek (były takie z lego ale też takie normalne plastikowe.
Oglądając książeczkę Zosia odnajdywała takie same zwierzątka :) Bardzo podobało jej się to zadanie.
Bardzo lubi pokonywać paluszkiem wyznaczoną w książeczce trasę np. ryb, mrówek i zaznaczać pasy na ciele zebry czy macki ośmiornicy.. wszystko dzięki odpowiednio wyciętym stronom książeczki...


Bawiłyśmy się też w zaglądanie przez dziurki i otworki - zabawa w akuku chyba nigdy się nie nudzi :P

Ze starszakiem czyli Julkiem poznawaliśmy książeczkę po angielsku, przypomnieliśmy sobie nazwy zwierzątek, ich kolory i poznane kiedyś nazwy: water, tree, river... Julek 14 lutego skończył 5 lat... czas podgonić trochę naukę języka, która zeszła nam ostatnio na dalszy plan :)
Zapisane w książeczce wyrazy dźwiękonaśladowcze pozwoliły mi urozmaicić opowiadanie :)
Zaczęłam również nazywać dotykane przez nas faktury, Julek poznał określenia takie, jak:
smooth
rough
furry
soft
hard
shiny
striped
specled

Nazywaliśmy też części ciała zwierząt - head, tail, back, beak, legs, teeth, ears, tongue....
liczyliśmy paski zebrom, rybki w rzece, zęby krokodyla, macki ośmiornicy, mrówki w tunelu....

Dobrze jest utrwalać poznane w taki sposób pojęcia. Proponuję tworzenie  koszy skarbów - tutaj jest to koszyk wypełniony kulami o różnej fakturze, bawiąc się nimi dziecko utrwala poznane słownictwo i może użyć go w nowej sytuacji... kosze skarbów to doskonały sposób na zajęcie czymś ciekawym malucha. Dodakowo takimi kulami możemy pomasować naszego bobasa - masaż pleców, stóp i rąk na pewno będzie miłym akcentem wyciszającym po zabawie lub przed snem :)

Jeśli zaciekawiła Was książeczka zapraszam Was tu:

http://bestjezykowo.blogspot.com/2015/01/in-jungle.html

Znajdziecie tu kolejne pomysły na wykorzystanie książeczki a na dole wpisu informację, jak można kupić tą książeczkę, jak i wieeele innych. Ostrzegam - oferta jest bardzo ale to bardzo wciągająca :)))) 
Znajdziecie tam formularz zamówienia oraz inne ważne informacje.
Jeśli chcecie być na bieżąco z nowościami koniecznie polubcie: https://www.facebook.com/bestenglishusborne?ref=hl