Julek bardzo lubi bawić się ciastoliną, używamy jej do ciasto-mat, któe są połączeniem edukacji i rozwoju motorycznego. Dużo już pisałam o znaczeniu małej motoryki w rozwoju mowy maluchów więc już nie będę przynudzać.
Gotowe ciasto-maty możecie ściągnąć z naszego boxa :)
Wczoraj pojechaliśmy do sklepu specjalnie po zapas ciastoliny i jak to u nas bywa skleroza wygrała. A dzisiaj rano pierwsze pytanie Julka brzmiało:
"A gdzie jest alina???" alina czyli ciastolina Tak tak to właśnie Julek pragnął ALINY :)
yyyyygggghhhhhhhh - no dobra przypomniałam sobie, że na różnych blogach spotkałam się z przepisem na ciastolinę - popędziłam do kuchni iiiiiiii trochę mi entuzjazm opadł
Wyprodukowałam mojego pierwszego gluta :( Glut był z rodzaju glutów niewspółpracujących i wylądował w koszu.
Zaczęłam bardziej szperać i przypatrywać się przepisom, zrobiłam jeszcze kilka glutów - tym razem doświadczalnie z małej ilości składników.
W końcu powstał ideał :))))))
Wykonanie jest dziecinnie proste a efekt niesamowity. Ciastolina w dotyku jest taka jak ta, którą można kupić. Jest bardzo gładka, mięciutka, ładnie pachnie a co najważniejsze zrobiona jest z nietoksycznych jadalnych produktów.
Składniki:
szklanka mąki pszennej
szklanka wody
pół szklanki soli
łyżeczka proszku do pieczenia
4 łyżki oleju roślinnego
barwniki spożywcze
- po zrobieniu masy potrzebujemy trochę mąki ziemniaczanej
- można dodać aromat do ciast - masa będzie miała piękny zapach
- można dodać brokat, by uzyskać dodatkowe efekty
Wykonanie:
Do garnka wlewamy wodę, włączamy mały gaz, wsypujemy mąkę, sól i proszek. Dolewamy olej i aromat do ciast. Bardzo dokładnie i energicznie mieszamy. Masa bardzo szybko zgęstnieje i zrobi się z niej kula.
Kulę studzimy a następnie dzielimy na tyle części ile kolorów ciastoliny potrzebujemy. (Uwaga jeśli cała ciastolina ma mieć jeden kolor najlepiej barwnik rozpuścić już w garnku z wodą.
Do każdej części ciasta wodajemy odrobinę barwnika spożywczego i wyrabiamy mocno - ciastolinę podsypujemy mąką ziemniaczaną, żeby ładnie odchodziła od rąk.
Gotową ciastolinę przekładamy do pustych pojemniczków, które można szczelnie zamknąć.
Efekt jest niewiarygodny :))) cieszę się, że już nigdy więcej nie będę tracić kasy na coś tak prostego.
Teraz o moich ulubionych liczbach:
Ostatnio jeden kolor play-doh w smyku kosztował 6zł czyli za 4 kolory mamy 24 złote
Ja te 4 kolory zrobiłam z podanych wyżej składników czyli wychodzi nam 1 góra 2 zł!!!!!!
Barwniki spożywcze w proszku kupiłam ponad rok temu przez allegro - nadają się do barwienia ciast i deserów. Są bardzo wydajne a jeden kolor kosztuje ok 1,50 także polecam :)))
Julek już dzisiaj wypróbował naszą ciastolinę :)
Jedyny jej minus jest taki że następnego dnia lekko rzednie... musiałam dodać mąki. Może macie drogie blogo i nieblogomamy jakąś radę??? Czytałam w przepisach zagranicznych, że trzeba dodać winian potasu ale nie wiem co to za zwierzę :(