Strony

środa, 6 marca 2013

Rozwijanie mowy dziecka od 1 do 2 roku życia

Troszkę muszę nadrobić zaległości, rozpoczęte dawno temu posty czekają...

Troszkę się pochwalimy... Byliśmy na kolejnych wizytach kontrolnych... neurolog i rehabilitant - niestety musimy w końcu wykonać zaległe szczepienia.
Pocieszające jest to, że oprócz obniżonego napięcia mięśniowego Julkowi już nic nie jest :)))
To napięcie nadal opóźnia Jula rozwój ruchowy - brak podskakiwania, wchodzenia na podest bez trzymania, nawet ruchy rąk wymagające użycia większej siły... Trochę utrudnia to nam codzienne ćwiczenia ale i tak to już jest pikuś :)))  Dostaliśmy przydział kolejnych ćwiczeń ruchowych w grupie (niestety dopiero od kwietnia) ale już teraz uczestniczymy w zajęciach na sali doświadczania świata.

Nie od dziś wiadomo, że rozwój to bardzo indywidualny proces... sama doświadczyłam tego, że nie zawsze wszystko idzie tak jak trzeba.
Każde dziecko rozwija się według pewnego toru, którego etapy powinny następować po sobie. Czasem pewne zaburzenia rozwoju powodują, że etapy te dziecko osiąga nieco lub o wiele później od rówieśników.
Najgorszym wrogiem każdej mamy jest zwykle AMÓJ - to taki wredny zwierz, który pojawia się w każdej rozmowie mam - czasami jest płci żeńskiej i przyjmuje postać AMOJA :)
a mój mały to już........ (gotuje obiad)
a moja mała to już...... (czyta encyklopedię)
a mój to już .........

No i się zaczyna.... mamy wątpliwości, czy nasze dziecko aby na pewno nasza pociecha rozwija się prawidłowo. Czasami nasze obawy mają jakieś podstawy i rozwój dziecka jest rzeczywiście zakłócony. Wtedy Amój okazuje się być pomocny, ale tylko wtedy, gdy zamiast zamartwiania się weźmiemy się ostro do pracy.

Wszystkie zaległości można przecież nadrobić, ale nie zrobi się tego gadaniem.

- Jeśli twoje dziecko rozwija się wolniej ruchowo wybierz się do dobrego ośrodka rehabilitacji. Ktoś powinien fachowo ocenić rozwój motoryczny i rozwiać wątpliwości lub dopasować odpowiednie ćwiczenia. Pisałam już wielokrotnie, że przeszliśmy Vojtę, NDT Bobath, kinezjologię, masaż Wilbarger, masaż Shantalla i  nie żałuję żadnej godziny spędzonej na tych ćwiczeniach - przyniosły nam rewelacyjne efekty! I co z tego, że później? Ważne, żeby pierwsze trzy lata dziecka pracować intensywnie, by w przedszkolu radził sobie tak jak inne dzieci.
- Jeśli mowa dziecka nie rozwija się prawidłowo to patrz punkt 1. Rozwój mowy jest nierozerwalnie związany z rozwojem motoryki dużej i małej. Dopiero gdy wykluczysz podłoże ruchowe (neurolog, rehabilitant) Wtedy możesz udać się do logopedy lub neurologopedy. Jeśli dziecko jest już starsze i problemy ciągną się za Wami latami dobrze skorzystać z terapii pedagogicznej a także psychologa.
- Jeśli dziecko rozwija się dobrze ruchowo, mowa również nie jest opóźniona ale wydaje Ci się, że dziecko "dziwnie" się zachowuje: hmmm ciężko wytłumaczyć to dziwne zachowanie - zwykle to preferowanie lub unikanie określonego rodzaju ruchu - bujania, skakania...
Unikanie lub preferowanie jakiś materiałów, przedmiotów, zabawek... Nie chodzi o zwykłe przywiązanie do misia czy lalki. Przesadzone reakcje (lub zbyt małe) na różne bodźce - hałas, światło, zimno, ciepło... takie nieadekwatne do sytuacji. Unikanie jakiś konsystencji, smaków... Oj długo by wymieniać. Tutaj na pewno trzeba skorzystać z diagnozy integracji sensorycznej a raczej jej zaburzeń. My wybraliśmy się do ośrodka, w którym pani podobno jest specjalistką.... wydaliśmy kasę... a okazało się, że zrezygnowała z terapii Jula... Bez komentarza, tak to już jest z naszymi specjalistami.
Za to zajęcia SI na sali doświadczania świata nauczyły mnie jak pracować w domu, kilka artykułów i w domu również robiliśmy dużo ćwiczeń. Ktoś może się czepić, że nie mam uprawnień (A żeby mieć trzeba wybulić ponad 10.000 zł) I co z tego? Nie jest to wiedza tajemna, a Pani wielce wyuczona - "specjalistka oczywiście z uprawnieniami nas olała.
ech szkoda po prostu słów.
O naszych zajęciach integracji sensorycznej przeczytasz TUTAJ

To tyle w ramach podsumowania.
O rozwoju mowy maluszka w okresie prenatalnych przeczytasz TUTAJ
O rozwoju mowy od 0 do 1 roku życia przeczytasz: TUTAJ

Gdy dziecko kończy 1 rok życia często rodzice czekają lub już doczekali się pierwszych kroków. Roczne dziecko powinno już również wypowiadać proste wyrazy, zwykle złożone z sylab otwartych:
mama, tata, baba, dziadzia,
Rozwój mowy jest bowiem silnie związany z rozwojem motorycznym
- unoszenie głowy - głużenie
- pozycja siedząca - gaworzenie
- stawanie na nóżki - pierwsze wyrazy

Powszechnym jest zjawisko opóźnienia w rozwoju mowy gdy rozwój ruchowy jest również opóźniony.

W drugim roku życia (między 1 a 2 rż) dziecko intensywnie rozwija się ruchowo. Aktywnie poznaje otoczenie, rozwija się też umysłowo. Rozumie o wiele więcej niż potrafi powiedzieć.
Doskonali się spostrzeganie, rozwija pamięć wzrokowa i słuchowa.

Maluch naśladuje otaczający świat używając wyrazów dźwiękonaśladowczych. Więcej o wyrazach dźwiękonaśladowczych TUTAJ

Z uwagą słucha wierszyków, rymowanek - zwłaszcza tych prostych: siała baba mak, sroczka kaszkę warzyła, idzie rak, Należy też szukać wszystkich wierszyków, które zawierają wyrazy dźwiękonaśladowcze. Dzięki temu dziecko może się włączyć w recytowanie znanych i lubianych "utworów" :D Świetnie sprawdzają się też wierszyki połączone z ruchem, tzw. zabawy paluszkowe, pokazywanki, wierszyki-masażyki, ale można też samodzielnie wymyślać ruch do ulubionych rymowanek.


Do tego cała gama książeczek o określonej tematyce:
jest wiele takich pozycji na rynku m.in. obrazki dla malucha
http://p.alejka.pl/i2/p_new/46/33/dzien-malucha-obrazki-dla-maluchow-8_0_b.jpg 

Ważną umiejętnością, której dzieci uczą się podczas recytowania a także śpiewania jest podział wyrazów na sylaby. Musimy pamiętać, że dziecko zanim zacznie posługiwać się wyrazami żyje w świecie sylab. Tak na prawdę nie musi się tego uczyć, warto więc podtrzymywać tą umiejętność.

Mówiąc wierszyki dzielimy wyrazy na sylaby jednocześnie wystukując rytm: ręką, nogą, prostymi instrumentami.
Włączamy krótkie i proste piosenki dla dzieci - umiejętność śpiewania to nic innego niż naturalne dzielenie słów na sylaby.

Poćwiczyliście trochę? To ma coś do Waszych dalszych zabaw.
Zrobiłam Julciowi caaały zestaw wyrazów dwusylabowych, złożonych z sylab otwartych.
Obrazki są duże, wyraźne, pozbawione tła. Każdy obrazek ma podpis i jest w dwóch wersjach - w całości i do rozcięcia.Zestaw zawiera aż 39 wyrazów.

Na początku używamy obrazków w całości, jak flashcards. Pokazujemy obrazek, nazywamy głośno obrazek. Dziecko może, ale nie musi powtórzyć wyrazu. Starszaka oczywiście pytamy: co to jest?
Później można użyć obrazka w całości i tego rozciętego. Prosimy dziecko o ułożenie "tak samo".

Te nasze karty powstały po tym, jak Julcio dostał od cioci grę SY LA BY. Jest bardzo pomocna, jeśli nie macie czasu drukować i laminować. Poza tym zawiera ona wiele wariantów gier od maluszka do przedszkolaka. Opis gry dodam osobno w dziale: A my gramy
Drugą naszą grą o podobnych zasadach jest ta wydawnictwa Adamigo. Trzeba jednak ją mocno posegregować. Ma tak wiele części, że dziecku ciężko odnaleźć brakującą część.
Na tm etapie dziecko powinno już mieć swój kącik czytelnika. Małą biblioteczkę z książkami na topie. My wybraliśmy półeczki z ikei, dzięki którym dziecko widzi okładki książek. Maluch powinien mieć w swojej biblioteczce wybrane pozycje, które należy zmieniać. W kąciku znajduje się wybór na dany czas/temat. np. gdy mówimy o Kubusiu Puchatku wybieram najciekawsze pozycje i je ustawiamy, po pewnym czasie zmieniam je dzięki czemu kącik się nie nudzi i nie "przejada".
A poza tym pamiętajcie - książki nie przeczytają się same - daj dziecku dobry przykład, oglądaj, opowiadaj, czytaj, pokazuj, pytaj...
Nasz kącik czytelnika obejrzycie TUTAJ
W rozwijaniu mowy bardzo pomógł nam zestaw "od obrazka do słowa"
Jest to zbiór obrazków, podpisanych z tyłu, przedstawiających różne części mowy.
Podzielone są one kategoriami, wydrukowane na grubym papierze do rozcięcia. Oprócz obrazków są też plansze tematyczne do nauki opowiadania. Nie jest to pozycja tania, kosztuje 150 zł, ale na pewno to lepsze niż szukanie, drukowanie i laminowanie miliona zdjęć. Dzięki tym kartom Julek zaczął budować pierwsze zdania: pan je, pani śpi, hau leży.
Zestaw nadaje się również dla starszych dzieci - do poszerzania słownictwa, tworzenia kategorii, układania twórczych opowiadań.
 
Ciekawą metodą stymulowania rozwoju mowy jest również metoda nauki czytania Glenna Domana.
Polega na pokazywaniu dziecku pasków papieru z wyrazami napisanymi czerwoną czcionką o określonej wielkości.
I tak: zgadzam się z tą metodą w kwestii stymulowania opóźnionego rozwoju mowy: ośrodek odpowiedzialny za odbieranie znaków graficznych pisma znajduje się blisko ośrodka mowy. I tu wpływamy jakby na "rozgrzanie" całego obszaru mózgu, stymulujemy dziecko kilkoma kanałami.
Jeśli chodzi o tą metodę do nauki czytania...
Jestem wielką przeciwniczką trenowania dzieci i zaspakajania tym samym własnych potrzeb...
Czy na prawdę zależy mi na tym żeby 2, 3 latek czytał? - nie i tyle.
Mam w nosie rewelacyjne wyniki... jakoś tak ma to dla mnie znamiona trenowania i tyle, sesje, powtórzenia, i efekt w postaci 3 latka czytającego nie pociągają mnie wcale. Uważam, że w tym wieku jest wiele obszarów wartych poświęcenia czasu, swobodna ekspresja, ćwiczenia praktyczne, zajęcia artystyczne, rozwój fizyczny, i rozwój mowy - bo to powinno być pierwsze a nie czytanie.
Nawet gdy ktoś będzie mnie próbował przekonać, nie zrozumiem nigdy chęci nauki czytania dziecka, które nie potrafi sklecić normalnego, sensownego zdania.

Także zakupiliśmy zestaw magnetyczny, przydaje się do czytania globalnego - ! połączonego z obrazem :) Rozpoznawania liter i cyfr.
Dzięki magnetycznym literkom Julek będzie mógł w przyszłości układać, sylaby, wyrazy, zdania.
A mi przydadzą się też do zajęć języka angielskiego. Jakbym miała kupić zestaw wyrazów wydrukowanych na papierze... nie zdecydowałabym się.
Magnetyczny zestaw mogę polecić, bo jest solidnie wykonany i można wykorzystać do wielu zabaw.
I żeby była jasność nie jestem przeciwniczką nauki liter, włączamy to do naszych zabaw ale czytanie nie jest naszym celem tylko ogólny rozwój mowy.

I na koniec jeszcze taki SMOCZY akcent. Mowa twojego dziecka nie rozwija się prawidłowo?
A może trzeba je... odetkać? Jak widzę biegającego po sklepie 2-3 albo o zgrozo 4 latka ze smoczkiem to mnie trzepie. No nie będę wyrozumiała, głupota rodziców zmiksowana z lenistwem to połączenie, które mnie dobija. To samo dotyczy smoczka i butelki....yyyyy tak sobie wyobrażam jak ja bym Julkowi miała podać mielonego z ziemniakami i surówką przez smoczek....
Dziecko ma żuć, gryźć, odgryzać a nie przełykać papkę - ma to ogromny wpływ na zęby i zgryz, o których roli w rozwoju mowy nie muszę wspominać.
Wyrzuć smoczek - wszystkie smoczki - i posłuchaj, co twoje dziecko ma do powiedzenia!!!

Tak więc kochani między pierwszymi a drugimi urodzinami mamy u malucha okres WYRAZU.
Na początku są to proste wyrazy, powtarzanie sylab. Z czasem bardziej skomplikowane, dziecko zastępuje trudne wyrazy ich fragmentami: wymawia sam początek lub koniec. Może też zastępować wyrazy swoimi własnymi lub naśladować odgłos. Pojawiają się liczne zamiany głosek, skracanie wyrazów. Dziecko chce powiedzieć więcej niż potrafi - a więc może się fizjologicznie jąkać. U Julka ta chęć przejawiała się przez "ajajajajajajajaj" zastępujące wszystko, co chciał powiedzieć. W domu "ajajajaj" już w ogóle się nie pojawia, powraca czasem poza domem, tam gdzie Julek czuje się niepewnie lub jest bardzo podekscytowany. 

Dziecko zaczyna w tym czasie wymawiać:
samogłoski, które pojawiły się już w poprzednim roku życia: a, e, i, o, u, y
spółgłoski: m, p, b, d, t, n oraz ich zmiękczenia mi, pi, bi, di, ti, ni, pojawia się też zmiękczona głoska s czyli si czyli zamiast "sam" mamy "siam"

To są głoski, które powinno wymawiać dziecko, czasem maluchy wypowiadają inne głoski - Julek np. zaczął mówić "l". Ale w takim podziale ważne jest to co uznajemy za normę czyli takie minimum. Jeśli dziecko go nie osiąga możemy mówić o opóźnionym rozwoju mowy. Skupiamy się wtedy na danych głoskach, których brak a nie zabieramy się za uwielbiane przez rodziców "r" :P
Wszystko musi mieć swój czas i swoje miejsce, a systematyczne ćwiczenia pozwolą nadrobić wszelkie zaległości.

49 komentarzy:

  1. Widzę, że na temat wczesnej nauki czytania mamy trochę inne zdanie. Ja jestem jak najbardziej ZA!
    I nie mam tu na myśli zmuszania dziecka zwłaszcza w wieku 2-3 lata by musiało się tego nauczyć. Od tego jestem daleka i gdyby Oliwier nie lubił zabawy w czytanie najbardziej w danym okresie to pewnie byśmy się tak nie bawili. Wychodzę jednak z założenia, że skoro dziecko chce się uczyć i poznawać oraz czytać w wieku 2-3 lata to rodzice nie mogą powiedzieć "zajmij się czymś innym, bo na czytanie przyjdzie czas jak pójdziesz do szkoły" . u nas wczesna nauka czytania szła równo z rozwojem mowy, która była opóźniona i dość trudna przez niedosłuch. Dzięki nauce czytania Oliwier robił postępy niemalże z dnia na dzień. Teraz, dzięki temu, że czyta wachlarz ćwiczeń logopedycznych jakie możemy robić jest o wiele szerszy.
    Tak więc ja jestem jak najbardziej za nauką czytania małych dzieci, ale nigdy pod przymusem i dla efektów. Czytanie ma być zabawą. Trzeba podążać za zainteresowaniami dziecka. Dodam jeszcze, co może już wiesz, ale jestem zwolenniczką nauki czytania od ogółu do szczegółu czyli najpierw trochę globalnie, potem sylaby a na końcu głoskowanie i choć większość nauczycielek mnie zawsze za ten pogląd gani bo ponoć dziecko powinno znać najpierw litery by składać zdania, ja się przekonać nie dam ;P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem przeciwna metodzie Domana na tym etapie rozwoju. Tak jak pisałam nauka czytania nie jest na tym etapie celem a jedynie efektem ubocznym. Dlatego pokazywanie wyrazów (samych liter) i głośne wypowiadanie słów dziecku, którego myślenie jest konkretne i konkretno-obrazowe to trochę pomijanie wiedzy o rozwoju w tym wieku.
      Tak jak pisałam ja wprowadzam zapis graficzny wyrazów zawsze z obrazkiem, który dziecko już zna - czyli jeśli nie widziało nigdy rosy to nie wprowadzam obrazka rosy itd... Najpierw doświadczenie potem poznanie...
      pokazywanie półtorarocznemu dziecku czerwonego napisu na kartce i jeszcze dodawanie jakiś serii - to mnie śmieszy i tyle

      Usuń
    2. a ja jestem nauczycielem i logopedą i nie spotkałam się w swoim środowisku z krytyką czytania globalnego - od ogółu do szczegółu. Metoda alfabetyczna to już jest wielki przeżytek

      Usuń
    3. Tu się z Tobą zgodzę. Gdy uczyłam Oliwiera globalnie, zawsze pokazywałam mu te wyrazy, które znał i umiał nazwać. Nie pokazywałam mu też samych wyrazów a w właśnie z daną rzeczą lub choćby obrazkiem. Często też poznawanie nowych rzeczy, słów i wyrazów szło jednocześnie. Przykład: http://www.urwiskowo.com.pl/2011/03/dzis-chciaam-zaproponowac-jak-z.html Oliwier poznawał składniki dotykiem, bawił się nimi, przesypywał, napełniał butelki poznawał słowa i ich zapis. Nie korzystałem też gotowych zestawów a robiła sama swoje wyrazy i to właśnie te, które były u niego w danym momencie na topie. Pewnie dzięki temu tak szybko poszło. Po trzech miesiącach znał ponad 200 wyrazów a ja nie nadążałam przygotowywać nowych. Przeszliśmy wtedy na sylaby. Nigdy nie trzymałam się zasad domana i tych powtórek sesji czytania itp. U nas to zawsze był spontan.

      A co do nauczycieli, to może ja mam pecha do takich archaicznych pedagogów :/ Nie zliczę już ile się nasłuchałam. Jestem jednak nieugięta. Dodam, że w Oliwiera przedszkolu tez uczą od literek :/

      Usuń
    4. Tu jeszcze jedna podobna zabawa. Lepiej widać jak się Oliwier przy niej bawił i ile mu radochy sprawiła :) http://www.urwiskowo.com.pl/2011/11/marakasy-domowe-memory-suchowe.html

      Usuń
    5. oj rozwijanie percepcji słuchowej - podstawa, szykuje się osobny wpis z wielkim zestawem do wykorzystania w domu.
      Zabawa to podstawa, ale dopasowywanie dźwięczących pojemników to nie to samo, co machanie kartkami z wyrazami, które dla malucha nic nie znaczą.

      Usuń
    6. aaa no i właściwie widzisz nie wykorzystywałaś jednak metody Domana - ha!
      o to mi chodzi właśnie nie można trenować czytania zwłaszcza na tak wczesnym etapie - i tak jak pisałam, nie dlatego, że nie przynosi efektu tylko jest sztuką dla sztuki - dziecko uczy się wyrazów jak obrazków, nie ma to nic z nauką czytania.
      generalnie z nauką czytania jest tak, że należy stosować obie metody naprzemiennie. Zawsze pamiętamy, że rozwój mowy jest PIERWSZY a więc uczymy dziecko rozpoznawania głosek najpierw na początku, potem na końcu a następnie w środku wyrazu. Pokazujemy litery, które są zapisem głosek - i tu nauka liter jest absolutnie ok nie trzeba się tego czepiać.
      Jeśli zdarzy ci się uparty nauczyciel starej daty wystarczy na poparcie swoich słów pokazać prosty eksperyment.
      Pewnie się już spotkałaś na facebooku - tekst, w którym wyrazy mają pierwszą i ostatnią literę prawidłową, długość wyrazu się zgadza a w środku są przypadkowe litery... My i tak potrafimy ten tekst przeczytać. Nasz mózg nie rozpoznaje więc liter po kolei, tylko odbiera cały wyraz globalnie :D jednak są wyrazy podobne budową a różniące się jakąś głoską i wtedy przy czytaniu musimy zwolnić, przeczytać jeszcze raz dokonując analizy liter, bo coś nam sens się nie zgadza...
      Ech nie wiem czy to co piszę jest wystarczająco jasne.
      Trzeba korzystać z obu metod, wychodząc zawsze jednak od ogółu, bo myślenie na tym etapie ma charakter globalny.

      Usuń
  2. Łoj ... rozpisałam się trochę ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. super wieści od Was - cudnie, że Julkowi krok po kroku się wyrównuje wszystko...
    a odnośnie do tematu posta, o nauce czytania głównie - zgadzam się!
    i potwora "AMOJE" znamy...znamy, oj znamy...

    świetna ta gra w Sylaby - bardzo mi sie podoba!
    ja cos w ten deseń zrobiłam sama, na podstawie pociętych fotografii na ilość części odpowiadającą liczbie sylab wyrazu rzeczy/przedmiotu/zwierzęcia na fotografii...
    zdziwiłam sie przeogromnie jak moj 2 latek zaczął sylabizować - dlatego teraz idziemy o krok dalej i dalej... aby tylko nie wyprzedzać nazbyt, i podążać za dzieckiem, a nie ciągnąć go na jakieś chore szczyty...

    pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świetny pomysł z tymi zdjęciami :)
      Z tymi sylabami to jest tak, że jeśli dużo recytujemy, śpiewamy to dla dziecka sylaba jest naturalną częścią wyrazu i nie musi się w ogóle nad tym zastanawiać.

      Usuń
  4. Właśnie kilka dni temu dotarły do mnie plansze i litery z metody Domana. W weekend zamierzam się za to zabrać.
    Kupię to Od obrazka do słowa, podoba mi się.
    Mój Maluch ma 1,5 roku, jest świetnie rozwinięty ruchowo (przez 1 rok był rehabilitowany NDT Bobath), ale praktycznie nic nie mówi (poza odgłosami wielu zwierząt, nie, bach, czasem mama). A czytamy codziennie po kilka godzin i bardzo to lubi. Ale rehabilitantka nam mówiła i potwierdziła to logopeda, że jak dziecko jest mocno rozwinięte ruchowo, to mowa idzie zwykle dużo wolniej. I tego się trzymam, ale będę próbowała zachęcić Malucha do mówienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zwykle wolny rozwój ruchowy spowalnia rozwój mowy... Jeśli dziecko to żywe srebro i złoto to rzeczywiście może nie mieć czasu na gadanie :P
      często też bywa tak, że rozwój mowy następuje bardzo gwałtownie w takich skokach...
      Ważne żeby niczego nie przegapić, dużo rozmawiać, tłumaczyć pokazywać - wykluczyć ważne przeszkody np. niedosłuch.
      Jeżeli mama trzyma rękę na pulsie nic nie powinno pójść źle :))))

      Usuń
    2. aaa Julek w wieku 1,5 roku też mówił kilka słów :)

      Usuń
    3. Oliwier w wieku 1,5 roku nie mówił prawie wcale. Jak się okazało było to głównie spowodowane przewlekłym, obustronnym wysiękowym zapaleniem uszy które przechodził bezobiawowo. Stąd był niedosłuch i brak mowy. Poszło do przodu dopiero w wieku 2,5 do 3 lat.

      Usuń
  5. Wiesz, ja się wcześnie nauczyłam czytać sama i to zmuszanie mnie do sylabizowania w zerówce mnie cofało. Autentycznie nie umiałam nic sensownie przeczytać, musiałam sylabizować. Dopiero po jednym wielkim płaczu, że nie umiem i nie umiem, mama podpowiedziała mi, żebym najpierw czytała po cichu a potem na głos. I z dnia na dzień zaczęłam płynnie czytać. Sylabizowanie spowalnia naukę czytania, najlepiej uczyć się całych wyrazów, wzrokowo od razu. Mając trzy lata umiałam przeczytać wiele wyrazów nie znając liter. Poznawałam po kształcie i nie musiałam sylabizować. Oczywiście tak się nie dało ze wszystkimi, prędzej czy później musiałam douczyć się poszczególnych liter. :)

    BTW moje dziecię leci opóźnione 2-3 tygodnie za normą. Teoretycznie powinniśmy się rehabilitować, ja olewam, nic jej nie będzie, jak trochę pobędzie w ogonie. Dopóki z tygodnia na tydzień jest sprawniejsza, nie martwię się. BTW u nas głużenie pojawiło się na miesiąc przed główkę, gaworzy od dawna a nie siada i nie raczkuje. Czyli odwrotnie niż w teorii. Nie zawsze dzieci rozwijają się podręcznikowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lavinko - 2-3 tygodnie za normą to jest absolutna norma. Wyobraź sobie, co czuje mama, która WIE, że jej dziecko jest jakieś 1,5 roku do tyłu...
      Mam wrażenie (tzn wiem, bo sama z braku czasu tak czasem robię) nie czytacie całych wpisów!!! KARTY z OBRAZKAMI I WYRAZAMI NIE SŁUŻĄ DO NAUKI CZYTANIA!!!!!!!!!!! TYLKO DO ROZWIJANIA MOWY - PODPIS SŁUŻY WŁAŚNIE WCZESNEMU POZNAWANIU ZAPISU GRAFICZNEGO CZYLI CZYTANIA GLOBALNEGO. dziecko widzi obraz, zapis a także słyszy wyraz czytany przez mamę. Dodatkowo rozcięcie obrazka ćwiczy percepcję wzrokową - patrz Julek układał wszystkie elementy zawsze odwrotnie - prawa część po lewej itd...
      Cały wpis jest o tym, że dzieci nie rozwijają się podręcznikowo - Julek to chyba miał wszystkie w nosie. Ale gdyby nie istniały normy to większość rodziców przegapiłaby bardzo poważne zaburzenia w rozwoju swoich dzieci. Nie wszystko można tłumaczyć indywidualnym rozwojem...

      Usuń
  6. Aniu, jestem co prawda nauczycielka i to do tego wychowania przedszkolnego i nauczania początkowego, ale jak to się mówi najciemniej pod latarnią. Napędziłaś mi trochę stracha, w środowisku utarło się powiedzenie, że chłopcy mają czas, że zaczynają mówić później, itd. Z tego co mi wiadomo, nie ma żanych badań które by to potwierdzały a jedynie jest to obserwacja, że tak jest i koniec:-) Najstarszy syn zaczął mowić całymi zdaniami w wieku 2 lat AMÓJ ( :-))) ) drugi syn ma skończone 2,5 roku i lipa. Mówi mama, tata, lala, ala, aga, hauu ma pieska, auuu na kotka, łała na głowę, lampę, itd. W sumie konsultowałam to z pediatrą, koleżanką logopedą i obie mówią, żeby czekać. Ale sama nie wiem, może moim błędem było to, że od czasu jak skończył rok wprowadziłam bobo migi- do dziś korzystamy, poza tym nałożyło się dużo spraw. Urodził nam sie 3 synek, więc tym samym mało czytaliśmy, zabawy też nie były takie częste jak bym sobie tego życzyła, ostatnio robimy dużo ćwiczeń z małej motoryk. Mam nadzieję, że to pomoże. Synek jest naprawdę dobrze rozwinięty fizycznie, bardzo sprawny, poza tym widać, ze wszytsko rozumie i jest mega inteligenty...tylko nie chce gadac!!!:-) a najgorsze, jest to AMÓJ, masz rację popieram, zwłąszcza, że i chodzić zaczął jak miał 18 miesięcy! No ledwo się zmieścił w normie, poradź proszę diagnozować dalej czy olać sprawę i tylko odpowiednio go prowadzić:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co piszesz nie diagnozowałabym dalej. Rozumienie mowy jest, co jest b. ważne, rodzeństwo jest więc w razie waszego zabiegania zawsze ktoś służący gadaniem jest. Chyba skupiłabym się na czasownikach, skoro występuje parę rzeczowników - proste obrazki - hauu je, śpi itd... Zwróć też uwagę, czy nie jest tak, że synek po prostu nie ma potrzeby mówienia, bo wszyscy i tak doskonale rozumieją... Wiesz jak w tym kawale, że kompot zawsze był :PPPP
      U nas tak czasem było a jeśli ty masz 3 urwisków to już w ogóle :P
      Życzę powodzenia i myślę, że nie masz powodu robić sobie wyrzutów, że coś zaniedbałaś - pozdrawiam :D

      Usuń
    2. aaa wpis jest o rozwoju mowy od 1 do 2 roku życia - okres zdania będzie następny i materiały do ćwiczeń również także coś tam się przyda :)

      Usuń
    3. Bardzo dziekuje za odp:-)

      Usuń
  7. Dziękuję Ci za ten wpis... bardzo mi się przyda, pewne pomysły zastosuję u mojego synka. Ma 18 miesięcy i prawie nic nie mówi (mama, tata, da, bam, mu, amam) - dosłownie tylko tyle :) Ale jest wcześniakiem, był też rehabilitowany metodą Vojty i Bobath. Będę więcej z nim ćwiczyć i czekać na efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja tylko dodam od siebie o języku migowym - badania wykazują, że przyspiesza rozwój mowy. Z pewnością jest doskonałą zabawą, ułatwia komunikację i zmniejsza frustrację obu stron, jeśli z mową są jakieś problemy.
    Nie wiedziałam, że z zabawy w miganie mógłby być taki efekt uboczny, ale jest prawdpopdobne, że u nas to właśnie było powodem takich sukcesów w mówieniu. Po roku migaliśmy bardzo dużo, z inicjatywy Igiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak... ja nie wykorzystywałam, bo już chyba miałam przesyt wszystkiego - ale to metoda super wspomagająca komunikację. Trzeba bardzo uważać, żeby bobo-migi czy miganie było uzupełnieniem wspomaganiem komunikacji i nie rozleniwiło. Są niestety dzieci, które wolą tą formę od mówienia hihi, człowiek to jednak leniwe zwierzę jest :P

      Usuń
  9. Aniu, swietne materialy, na pewno skorzystamy. Moj maly ma juz 2 lata i mowi tyle co synek mordoklejki838, zreszta tez jest wczesniakiem, ale nie wymagal rehabilitacji. Ruchowo rozwija sie dobrze. Za tydzien mam wizyte u neurologa, zobaczymy co powie. Tez czasami AMOJ sprawia, ze zastanawiam sie co robie nie tak, ze inne dzieci juz mowia, a moj nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego lepiej odnieść się do normy, bo na prawdę jeśli mamy dziecko (tak jak mój Jul kiedyś) rok do tyłu i porównujemy z rówieśnikiem, który jest rok hop do przodu" to zamiast motywacji do pracy mamy frustrację :P

      Usuń
  10. Świetny post! :)
    Chciałabym dopytać, który zestaw literek magnetycznych zakupiłaś?
    Pozdrawiam, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  11. A co jeśli dziecko nie lubi gdy mu się czyta?? Ma rok i na głosne czytanie regauje krzykiem...Złosci sie i nie chce...:(

    OdpowiedzUsuń
  12. łojoooj. A czy reaguje tak tylko na czytanie? czy też na różne dźwięki? Na pewno nic na siłę, może bardziej robić takie wierszyki, pokazywanki - o sroczce, o raku nieboraku, kominiarzu? coś co będzie przyjemne połączone z łaskotaniem... przyznam się szczerze, że pierwszy raz słyszę o takich gwałtownych reakcjach... a lubi oglądać ilustracje, książki z odgłosami???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja 21mies.córka też się denerwuje jak jej chce czytać, przynosi mi bajkę otwiera i jak zaczynam czytać trzask(zamyka) i odchodzi dalej i udaje że czyta,obraca str.i po swojemu czyta. Mała ma wrodzoną wadę słuchu,gluchota przewodzeniowo-czuciowa odbiorcza(centralna). Mało mówi ale codziennie ćwiczymy

      Usuń
    2. Moja 21mies.córka też się denerwuje jak jej chce czytać, przynosi mi bajkę otwiera i jak zaczynam czytać trzask(zamyka) i odchodzi dalej i udaje że czyta,obraca str.i po swojemu czyta. Mała ma wrodzoną wadę słuchu,gluchota przewodzeniowo-czuciowa odbiorcza(centralna). Mało mówi ale codziennie ćwiczymy

      Usuń
  13. Oj ile mam tyle zdań:-) odniosę się jeszcze do metody Domana. napisy pokazuję synowi od 3 miesiąca życia i żałuję ze nie zaczęłam ciut wcześniej. Pokazanie kilku wyrazów 3 razy dziennie nie zajmuje mi więcej niż 3 minuty. Gotowe wyrazy są super bo układanie magnetycznych zajęłoby za dużo czasu - te przydają się w innych sytuacjach. Moje dziecię machało rękami i nogami jak tylko widziało karty z napisami. gdyby nie chciało nigdy bym go do czegoś takiego nie zmuszała. Dla nas to po prostu zabawa, a nie żaden trening. Nie sądzę żeby nauczył się dzięki temu czytać ale poznał mnóstwo wyrazów (co z tego że nie widział rosy - ale wie, że coś takiego istnieje) - jeśli jestem w stanie to mu daną rzecz pokazuję od razu a jeśli nie to dopiero kiedy nadarzy się okazja ściągamy buty i biegamy po rosie... Wtedy mu przygotowuję kartę "Biegamy po rosie". Wyraz "rosa" już widział ;-)
    Dla mnie to nie tylko metoda czytania ale umiejętność skupienia uwagi i ćwiczenie pamięci. Obecnie jesteśmy na etapie zdań i z ogromnym zdziwieniem stwierdziłam ze po dwukrotnym pokazaniu karty moje dziecko kończy zdania które ja zaczynam.
    Dziś ma 22 miesiące i gada zdaniami. nie mam pojęcia jak bardzo do tego Doman się przyczynił ale ważne jest jedno - nie ma sensu nic na siłę i nie ma sensu nikogo przekonywać. Myślę że każda matka w głębi duszy czuje co dla jej dziecka jest najlepsze.
    Ps. a po cichu marzę by szybko nauczył się czytać (choć nie jest to moim celem) bo po przeczytaniu czterech franklinów pod rząd siada mi gardło, a dzięcię krzyczy "jesce jeden mamo'... pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ile mam tyle opinii a ta jest moja, chyba nie interesowało mnie wywołanie dyskusji czy Doman jest skuteczny czy nie. Żadne efekty do mnie nie przemawiają bo dziecko ma dla mnie poznać znaczenie słów a nie ich zapis... 3 miesięczne dziecko nie ma zasobu pojęć, zapamiętuje dopiero obrazy, kojarzy je z sytuacjami...
      Dla mnie to to samo, co powtarzać dziecku np skład chemiczny kosmetyków - uwierz mi też się nauczy tylko po co? Umysł dziecka jest plastyczny i chłonny... wszystko powtarzane 3 razy dziennie zapadnie w pamięć. Czy ją rozwija? na pewno tak jak wszystko inne co robimy codziennie tu metoda domana niczym się nie różni.
      Pokazywanie liter, które dla dziecka nic nie znaczą i trenowanie ich rozpoznawania, nie można tego inaczej nazwać zwłaszcza jeśli chodzi o 3 miesięcznego bąbelka.
      Czy taka metoda wpłynęła na to, że synek mówi zdaniami? nie dlatego, że mowa to złożony proces na który składa się też m.in. słuch fonematyczny, rozwój aparatu artykulacyjnego, dojrzałość układu nerwowego. Gdyby poświęcać mu ten sam czas na inne formy rozwijania mowy efekt byłby ten sam.
      Nie sądzę że w jakikolwiek sposób można dziecku zaszkodzić Domanem, pewnie, że maluch się cieszy, bo każda forma pracy z rodzicem, wspólne spędzanie czasu jest fajne :) Ja wolałam ten czas wykorzystać inaczej, bo nawet tych 3 minut byłoby mi szkoda. Nie wiem czy to wynika z naszych przejść, być może. Teraz kiedy uporaliśmy się z większością problemów jest czas by takich eksperymentów próbować - no ale Julek ma 3 lata a nie 3 miesiące. W wieku 5 lat będzie równie sprawnie czytał jak dziecko uczone metodą Domana od 3 m-ca jestem tego w 100 procentach pewna.
      Tak więc a propo wpisu, który jest o rozwijaniu mowy, Doman nie jest niezbędny i o to właściwie mi chodziło :P yh się rozpisałam

      Usuń
    2. Mam podobne zdanie o Domanie jak Ty. Dla mnie to spełnianie ambicji rodziców i trochę wpychanie w wyścig od maleńkości. Poza tym nie wiem, czy jest sens stosowania czytania globalnego w języku polskim, który jest fleksyjny. O ile w angielskim czerwony to czerwony, a u nas czerwonemu, czerwonej itd.
      Mam w domu 22 miesięczną pannę. Zaczęła mówić bardzo szybko, teraz mówi zdaniami, tworzy monologi, nic szczególnego nie robiliśmy bo nie było potrzeby. A kwesti czytania to najbliższa mi chyba cieszyńska no i Bogdanowicz.

      Usuń
  14. Oczywiście, że Doman nie jest niezbędny - i nigdy nie miałabym odwagi powiedzieć ze dziecko uczone Domanem będzie lepiej czytać od kogokolwiek. Ale po przeczytaniu Pani wpisu (na bardzo sympatycznym blogu zresztą) poczułam się bardzo nieprzyjemnie. Chyba nikt nie lubi żeby mu mówić ze robi coś bezsensu a tak to odczytałam. Dyskusja rzeczywiście niepotrzebna ale nie mogłam nie zareagować. Na moich studiach (wychowanie przedszkolne z rytmika) opinie o metodzie Domana były jak najbardziej pozytywne. sama nie zachęcam ale tez i nie zniechęcam nikogo - staram się tylko dzielić tym co zauważam u swojego dziecka. Stosujemy tez inne formy pracy różnymi metodami ale w rozwoju mowy (znam etapy) Doman w naszym przypadku wydaje się być dominujący. Zresztą Doman to nie tylko czytanie ale i rozwój fizyczny i wiele innych aktywności jak zapewne Pani wie.
    Wbrew temu co można by sądzić o tym co tutaj piszę Doman nie jest mi najbliższy - Montessori i Shischida są mi o wiele bliższe. Chodzi mi jedynie o prawo wyboru i szacunku do rodzica który sam decyduje czy jak Pani pisze 'trenować" Domanem, grac w piłkę całymi dniami czy uczyć składu kosmetyków... Nie wiemy co naszemu dziecku przyda się najbardziej.
    A czy Doman sensowny czy nie można powiedzieć dopiero po zastosowaniu metody...
    Pozdrawiam
    Ps. stolik świetlny rewelacja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee niepotrzebnie nieprzyjemnie, jak mi coś nie leży to piszę. Zestaw kupiliśmy jak najbardziej żeby pracować tą metodą - nie mogłam się przełamać... i tak jak pisałam za bardzo przypominało mi to trening, bardzo mnie to nudziło, brakowało mi obrazków, które bardziej są dla dziecka czytelne w efekcie zrezygnowałam. Nie chciałam uczyć go czytania, desperacko szukałam metody na rozwinięcie opóźnionej bardzo mowy...
      A karty z gotowymi wyrazami nie bardzo były dla mnie bo brakowało mi odmiany przez przypadki chociażby. Dzięki tym magnetycznym mogłam ułożyć każdą postać słowa. Zajmuję się też angielskim i jakbym miała kupić podwójnie zestawy to hohoooo.

      Usuń
    2. a może jestem beznadziejna, że nie potrafiłam pracować Domanem... bubuuu

      Usuń
  15. No kurczę już na pewno swoim wpisem nie chciałam żeby Pani mówiła o sobie beznadziejna bo to się ma nijak do fantastycznych rzeczy jakie Pani robi :-) Doman założył ze dziecko musi chcieć a rodzic do metody powinien być przekonany i podchodzić z entuzjazmem. jeśli tak nie jest to nie ma sensu się zmuszać bo pewno i tak by nic z tego nie wyszło (a napisy można sprzedać :-)).
    Z tymi odmianami przez przypadki ma Pani stuprocentową racje- sama się zastanawiam czy metody Cieszyńskiej nie wprowadzać i uczyć sylabami. A z kolei tyle się namęczyłam żeby szorstkie litery zrobić i teraz mam myslenicę jak z tego wybrnąć żeby dziecku nie namotać...
    Jeśli brakowało Pani obrazków to można fajne prezentacje zrobić - napis potem obrazek itp. Dobrych kilka miesięcy temu pokazywałam synowi prezentacje Paryża, potem nic o tym mowy nie było. Az tu wczoraj ułożył wieżę z samochodów i krzyczy "Mamo, mamo wieza Afla wiez Afla..." szczękę zbierałam z podłogi...

    OdpowiedzUsuń
  16. nie wiem może to mój brak cierpliwości...
    prezentacje to na pewno coś dla nas - Julek zafascynowany klikaniem na laptopie :) Teraz na pewno ruszamy z nauką czytania, bo mowa choć troszkę opanowana (nareszcie) Już nie mogę doczekać się efektów, planuję czytanie globalne połączone z intensywnym treningiem słuchowym głosek, poznawaniem dotykowych liter i metodą sylabową - ciekawa jestem co nam z tego miksu wyjdzie a w "praniu" będziemy modyfikować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to bardzo ambitnie:-) Taki mix jest dobry z puntu widzenia logopedycznego? Sama jestem skołowana czy literki, sylaby i globalnie to dla dziecka nie za dużo? I jeszcze trening słuchowy głosek... muszę przyznać że pierwsze słyszę....

      Usuń
    2. Polecam "Kocham czytać" Cieszyńskiej, warto samemu sprawdzić zanim machnie się ręką za radą koleżanki z netu... Metoda ma solidne umocowanie w badaniach naukowych, czytanie służy do stymulowania rozwoju (a nie czytania powieści w wieku 5 lat...) i sprawia frajdę dzieciom. Poznawanie dzieci z głoskami/literami zanim nauczą się czytać może utrudnić cały proces, a dla tych "słabszych" może okazać się zbyt trudne.
      Metoda Krakowska jest krytykowana, ale jest całościowo opracowana i usystematyzowana, a w dodatku dostosowana do języka polskiego (w przeciwieństwie do met. Domana)
      Kasia, mama czwórki

      Usuń
  17. a tutaj fajne prezentacje
    http://www.theclassicalmommy.com/bitscollection.html

    OdpowiedzUsuń
  18. naprawdę dobry post!
    osłabione napięcie mięśniowe...znam to...z tym że u nas rehabiltacja od 4 miesiaca życia wystarczyły 3miesiace bardzo intensywnej reh i było już ok.
    a zabawy paluszkowe są super...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazdrooooszczę.... my się z tym napięciem bujamy już 2,5 roku... rehabilitantka tylko tyle powiedziała, że jest to napięcie obniżone równomiernie i nie ma żadnych krzywizn, przykurczów. Ale było to bardzo uciążliwe, do tego stopnia, że Jul nie potrafił nacisnąć żadnego guzika, nie miał siły włączyć światła, potem walka z nożyczkami - potrafił zacisnąć ale już rozwarcie było nie do przeskoczenia. Cieszy mnie jednak, że to nie stoi w miejscu tylko małymi kroczkami idziemy do przodu. Montessori ze swoimi ćwiczeniami dnia codziennego okazała się wybawieniem. Nauczyłam się korzystać z tego co dostępne w domu aranżując ciekawe dla niego kąciki. Dzisiaj już dla mnie zabawki mogłyby nie istnieć... za to sklepy gospodarstwa domowego to mój raj na ziemi :P
      Pozdrawiamy

      Usuń
  19. Ale się dyskusja rozwinęła ;) Nie będę się rozpisywać... mino że kontunuujemy prezentacje (już nie w oryginalnej formie) to nie dla samego faktu czytania ale nie powiem... efekt uboczny w postaci czytania bardzo cieszy :)

    Bardzo lubię te Twoje posty. Jest co poczytać i fajnie! Zacytuję męża swego i napiszę: mądrego to i dobrze posłuchać :D:D

    Czytam o tych smaczkach i normalnie wyrzuty sumienia mam straszne... o ile ze smoczkiem uspokajaczem pożegnaliśmy się z dnia na dzień o tyle butelka nadal z nami jest. I nie dlatego że nie chce mi się dziecka odzwyczaić ale dlatego że Oli jest ekstremanym niejadkiem i często nadrabia pijąc z butelki :( zdarza się też tak że przez cały dzień mogłaby nic nie pić (wody) a z butli wypije wszystko na raz!
    Wiem że to źle wpływa ale próbowałam wielu rzeczy... ale jak dziecko prawie nic nie je to rodzic się chwyta wszystkiego ;/

    Aniu, możesz mi w jednym zdaniu napisać jak i na co wpływa sala doświadczeń światła? Już kilka razy gdzieś o tym czytałam ale nie do końca wiem jak to działa...

    Pozdrowienia serdeczne dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prezentacje są super, rozwijają przede wszystkim słownictwo, pamięć. Bardzo podoba mi się to co robicie z obklejaniem mebli - taka nauka nawet jeśli na celu ma wyłącznie czytanie jest super :)
      Julek to jest żarty smok i połknął by butlę w całości więc o niejadkowaniu nic nie wiem... pewnie zrobiłabym tak samo jak ty
      Chyba smoczek-zapychacz-uciszacz-uspokajacz to wróg nr 1, butelka ma swój cel - nakarmić okruszka :)
      Często dzieci mają nadwrażliwość buziaczka, wewnątrz a czasem też na zewnątrz i to może być przyczyną niechęci do gryzienia, żucia, połykania kawałków. Ale wy robicie dużo masażyków więc to po prostu minie z czasem. Najważniejsze żeby próbować, bo a nóż widelec coś tam zaskoczy.
      Ja bardziej jestem anty na postawę leniwą - w sensie daję, butlę bo nie ma bałaganu, bo się nie ubrudzi dziecko, bo łatwiej pozmywać...
      u nas najłatwiej poszło ze słomką a potem hitem okazał się kubek niekapek - ten Lovi 360 - używamy do dzisaj zwłaszcza przy jakiś wyjściach, nic się nie wylewa a maluch pije jak człowiek :PPP
      Salę doświadczania świata już chyba opisywałam - http://www.raaanyjulek.blogspot.com/2012/01/si-integracja-sensoryczna.html bardzo ciekawe zajęcia z elementami integracji sensorycznej stymulowania wielozmysłowego, zwłaszcza dla dzieci nie dostymulowanych. Zwykła sala doświadczania świata nie nadaje się dla maluszków a sale doświadczania świata świetnie przejmują niektóe ich funkcje. Poza tym prowadzi się w nich terapię dzieci autystycznych, upośledzonych itd.

      Usuń
  20. Ach... czytałam ten wpis ale chyba przeoczyłam monent funkcji sali doświadczeń światła :(

    Co do kubków to mamy i ze słomką i Lovi 360, mamy też bidon z dziubkiem, zwykły kubek otwarty... i codzień nalewam wody czy soku do wszystkich i stawiam na stoliku żeby mogła sobie wypić z którego ma ochotę... a mimo to i tak wypije troszkę i na tym koniec. No cóż... kiedyś nam logopeda powiedziała że mamy się cieszyć że w ogóle je i pije normalnie po 7 miesięcznej sondzie ;/

    Mam tylko nadzieję że kiedyś to się unormuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no właśnie jeśli w rozwoju maluszka pojawia się tak wielka pzeszkoda to trzeba się cieszyć z tego co jest. U nas tak było z różnymi funkcjami np. cieszyliśmy się z paru chociaż ruchów przypominających raczkowanie jak Jul skończył dawno roczek. Serce mi pękało na widok biegających podskakujących roczniaków, bo nie wiedziałam w jaką stronę to u nas pójdzie... Dlatego po różnych przejściach bardziej docenia się te zwykłe umiejętności, któych inni rodzice zwyczajnie nie dostrzegają.
      Na bank u Was czas na niektóre rzeczy trzeba będzie dłużej czekać ale się pojawią i sprawią jeszcze większą radość :)))

      Usuń
  21. A ja jestem kolejnym głosem za Domanem. W pełni się zgadzam z tym, co napisała wcześniej Gosia1111. My zaczęliśmy nieco później, bo jak mój maluch miał 5-6 miesięcy i tak samo jak ona żałuję, że nie zaczęliśmy wcześniej. Metoda Domana to nie ciśnienie, żeby dziecko umiało czytać w wieku 3 lat. Metoda Domana to rozwój inteligencji dziecka. Jedno będzie czytać na 3 lata, inne w wieku 6 lat i też jest ok. Metoda Domana to po prostu stymulacja mózgu. I ponoć wg samego Domana, a przeczytałam wszystkie jego książki pokazywanie kart ze słowami przyśpiesza rozwój mowy. Może właśnie dzięki temu, co robię z moim maluchem w wieku 17 miesięcy pojawiły się pierwsze zdania. A moja mała też miała obniżone napięcie mięśniowe na początku możliwe, że z mojej winy, bo miałam cesarkę na życzenie :/ Chodziliśmy na rehabilitację, bo długo nie trzymała głowy. Była nawet podejrzewana o zespół Downa z uwagi na tzw. "małpią bruzdę" na obu rękach i specyficzne oczy. Zaczęła chodzić na 14 miesięcy, czyli wg wielu osób wyjątkowo późno. Teraz żadnych opóźnień w rozwoju nie ma. I mówi...już nie nadążam z zapisywaniem słów. U nas dwujęzyczność zamierzona z mojego wyboru oraz metoda Domana, czyli czytanie globalne i matematyka w języku polskim i angielskim. Zapraszam do zapoznania się z pierwszymi efektami: http://teachyourbaby.pl Robi się coraz bardziej ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń